Dlaczego książka o ciszy jest recenzowana na podróżniczym blogu?
Bo trzeba przejść wiele dróg, by dojść do ciszy...
Zapraszam Was w podróż, która będzie inna niż te, które zazwyczaj odbywacie. Owszem, będzie zawierać znany Wam element, ale tym razem będzie on głównym bohaterem, a nie chwilową pauzą. Zapraszam Was do poszukiwań ciszy w sobie.
Tak właśnie rozpoczęłabym książkę o ciszy, gdybym ją miała sama napisać. Ale na szczęście już kilka takich powstało i te podróże stały się możliwe dla nas wszystkich. Nie każdy przecież może sobie pozwolić na tygodniowy wyjazd odosobnienia medytacyjnego ze ślubami milczenia, prawda? Być może nie każdy też by tak chciał... Przyznam, że akurat ja bardzo bym chciała.
Ciszę chłonę i... tym razem podczas tej lektury dałam się zauroczyć.
Autor przedstawia nam swój świat ciszy, który nie jest odosobnieniem na norweskim fiordzie. Cisza, o której mówi jest czymś co każdy z nas nosi w sobie, ale nie wiedzieć czemu zakrzykuje codziennym zgiełkiem i chaosem. Powodów oczywiście jest wiele...
Czemu boimy się ciszy?
Czemu ją zakrzykujemy?
Jak do niej wrócić?
Cisza fascynuje mnie odkąd zorientowałam się, że cierpię na nadwrażliwość słuchową i wszelkie piski, krzyki, głośne warknięcia silników i wszystko, co przekracza normę, powoduje u mnie dużo negatywnych reakcji. Przede wszystkim potężnie mnie rozprasza. Zaczęłam się wyciszać medytacją i muzyką, potem wyjazdami w głuszę i na północne ziemie. Okazuje się, że można w tej ciszy odnaleźć siebie i swój spokój, choć tu paradoksalnie przed ciszą jest burza...
33 krótkie rozdziały. W sam raz do 33 dni medytacji nad ciszą.
Może chcesz spróbować?
Myślę, że warto.